czwartek, 21 marca 2013

Oskar i pani Róża - Eric-Emmanuel Schmitt

         




        Oskar i pani Róża" to pozycja znana i popularna na całym świecie, której nie trzeba specjalnie prezentować. Jest kolejną, spośród wielu książek, która podnosi temat śmierci. Temat ten jest jednak o tyle trudny, że dotyczy dziecka - młodego chłopca imieniem Oscar. Historia jest smutna, nie kończy się "happy endem", a Oscara tylko Bóg ma prawo obudzić. Chłopiec umiera. A my zostajemy pogrążeni we własnych myślach.

        Pierwsze co przykuwa uwagę to język. Prosty, a zarazem delikatny i subtelny. Co ważne nie pozbawiony również humorystycznego tonu. I pomimo iż książkę czytałam jakiś czas temu, nadal jestem pod wrażeniem tego, że o temacie tak trudnym jak choroba dziecka i jego powolne odchodzenie, można pisać tak eterycznie, tak łagodnie, a jednak niezwykle wyraziście i niebanalnie. Język wydaje się być odzwierciedleniem tytułowego chłopca. Oskar jest postacią kruchą, łagodną, niewinną, ale jednocześnie silną w sposób, który dla wielu z nas może wydać się niewiarygodny. Bo jak stawić czoło chorobie, jeżeli ma się świadomość, że w zbyt szybkim tempie zmierza ona ku nieszczęśliwemu końcowi? Ale Oskar żyje i jeden dzień zamienia na 10 lat w zgodzie z Bogiem i samym sobą. Każdy dzień jest metaforą kolejnej dekady. Chłopcu zatem udaje się dożyć sędziwego wieku. Przeżywa pierwszą miłość, pierwsze rozterki, rozczarowania, a także powodzenia i sukcesy.

          Najbardziej jednak urzeka to, że Oskar ze swym jakże krótkim, ale za to niezwykle bogatym doświadczeniem życiowym, wydaje się bardziej dorosły niż większość z nas. Dlaczego? bo choroba uczy, zmienia, doświadcza nas, a przede wszystkim otwiera oczy na rzeczy dotąd niepostrzegalne. I dlatego też książka ta traktuje w równej mierze o śmierci, jak i o życiu. Oskar przez zaledwie parę lat swego krótkiego istnienia zdobył mądrość życiową, która dla wielu z nas może stać się nieosiągalna. A wszystko dzięki Pani Róży, która jawi się niczym dobra wróżka dzieląca smutek i ból razem z chłopcem. Raz jest mądrą, służącą radą "ciocią", innym razem jawi się jako zapaśniczka, by za chwilę być jeszcze kimś innym. Oskar podąża za jej radami i oswaja się z tym, co nieuniknione. Ale dzięki niej ostatnie dni życia nie przytłaczają go bezwzględną chorobą. Wręcz przeciwnie. Chłopiec w tym co codzienne, czasem nawet monotonne odnajduje odrobinę szczęścia, ucząc nas, że pomimo wszystko my również zawsze powinniśmy patrzeć w jasną stronę życia. Doceniać, że żyjemy i przyjmować ten dar razem z jego pozytywnym i negatywnym wydźwiękiem.

        "Oskar i Pani Róża" w wielu czytelnikach budzi zachwyt, nostalgię, zmusza do przemyśleń o naturze egzystencjalnej. Nie jest przesadą napisać, że książka jest niezwykle poruszająca, zapada w pamięć i zapisuje się w sercach. Czasem jednak wydaje się zbyt prosta, troszeczkę naiwna, ale może to właśnie świadczy o jej sukcesie. W moim odczuciu może nie do końca jest arcydziełem, jednak z pewnością należy jej się zaszczytne miejsce w gronie literackich perełek


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz