Świetny program, zachęcam do obejrzenia wszystkich, którzy go jeszcze nie znają. Filmiki pochodzą z zagadnień języka polskiego. Usłyszymy zatem pytania z warstwy językowej, jak i literackiej.
środa, 27 marca 2013
wtorek, 26 marca 2013
Przerywnik dla rozrywki
Język polski bardzo często nie kojarzy nam się w przyjemny sposób. Ale nie zawsze musi być nudny. Oto w jaki sposób można się nim bawić:
- Na początek kilka palindromów czyli wyrażeń, które czytane od końca brzmią tak samo:
Popija rum as, samuraj i pop,
Może jutro ta dama sama da tortu jeżom,
Metal ma wady brak sitka tam a baba ma takt i skarby da wam latem,
A kto i co tam ma, tam ma to ciotka
Co mi Nowy Roku dasz? - Z sadu kory woni moc.
wcale nie taka prosta rzecz :)
wcale nie taka prosta rzecz :)
- łamańce językowe:
Cecylia czyta cytaty z Tacyta.
I cóż, że ze Szwecji?
Zarewolwerowany rewolwerowiec odrewolwerował zarewolwerowany rewolwer
chociaż to może nie najlepsze przykłady :) ale próbując jak najszybciej przeczytać.... kto wie? :)
- wiersze
Poezja sama w sobie bywa ciężka i trudna do interpretacji. Istnieją jednak takie perełki, które nie do końca trzeba brać na poważnie. To także jest mistrzostwo. Zabawa konwencją, tematyką może mieć swoje ciekawe strony.
Jan Kochanowski - Raki
Folgujmy paniom nie sobie, ma rada:
Miłujmy wiernie, nie jest w nich przysada
Godności trzeba nie za nic tu cnota,
Miłości pragną nie pragną tu złota.
Miłują z serca nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie nie rad ja omylę.
Wiersz czytany wspak nabiera zupełnie innego znaczenia. Spróbujmy zatem przeczytać go jeszcze raz, tym razem od tyłu.
Teraz coś bardziej współczesnego:
Kocham Ciebie nie pamiętasz
Tęsknię nie potrafiąc żyć samej
Słucham nie mogąc przestać
Pragnę nie patrząc wstecz.
Zabiję siebie nie płacząc'
Miłość nie nienawiść czuję
Całuj nie czekaj!
Przytulaj nie puszczaj!
Przykładów zabawy językiem polskim można zapewne znaleźć, dużo, duuuuużo więcej. Kto jest ciekawy, niech poszuka :)
czwartek, 21 marca 2013
Oskar i pani Róża - Eric-Emmanuel Schmitt
Oskar i pani Róża" to pozycja znana i popularna na całym świecie, której nie trzeba specjalnie prezentować. Jest kolejną, spośród wielu książek, która podnosi temat śmierci. Temat ten jest jednak o tyle trudny, że dotyczy dziecka - młodego chłopca imieniem Oscar. Historia jest smutna, nie kończy się "happy endem", a Oscara tylko Bóg ma prawo obudzić. Chłopiec umiera. A my zostajemy pogrążeni we własnych myślach.
Pierwsze co przykuwa uwagę to język. Prosty, a zarazem delikatny i subtelny. Co ważne nie pozbawiony również humorystycznego tonu. I pomimo iż książkę czytałam jakiś czas temu, nadal jestem pod wrażeniem tego, że o temacie tak trudnym jak choroba dziecka i jego powolne odchodzenie, można pisać tak eterycznie, tak łagodnie, a jednak niezwykle wyraziście i niebanalnie. Język wydaje się być odzwierciedleniem tytułowego chłopca. Oskar jest postacią kruchą, łagodną, niewinną, ale jednocześnie silną w sposób, który dla wielu z nas może wydać się niewiarygodny. Bo jak stawić czoło chorobie, jeżeli ma się świadomość, że w zbyt szybkim tempie zmierza ona ku nieszczęśliwemu końcowi? Ale Oskar żyje i jeden dzień zamienia na 10 lat w zgodzie z Bogiem i samym sobą. Każdy dzień jest metaforą kolejnej dekady. Chłopcu zatem udaje się dożyć sędziwego wieku. Przeżywa pierwszą miłość, pierwsze rozterki, rozczarowania, a także powodzenia i sukcesy.
Najbardziej jednak urzeka to, że Oskar ze swym jakże krótkim, ale za to niezwykle bogatym doświadczeniem życiowym, wydaje się bardziej dorosły niż większość z nas. Dlaczego? bo choroba uczy, zmienia, doświadcza nas, a przede wszystkim otwiera oczy na rzeczy dotąd niepostrzegalne. I dlatego też książka ta traktuje w równej mierze o śmierci, jak i o życiu. Oskar przez zaledwie parę lat swego krótkiego istnienia zdobył mądrość życiową, która dla wielu z nas może stać się nieosiągalna. A wszystko dzięki Pani Róży, która jawi się niczym dobra wróżka dzieląca smutek i ból razem z chłopcem. Raz jest mądrą, służącą radą "ciocią", innym razem jawi się jako zapaśniczka, by za chwilę być jeszcze kimś innym. Oskar podąża za jej radami i oswaja się z tym, co nieuniknione. Ale dzięki niej ostatnie dni życia nie przytłaczają go bezwzględną chorobą. Wręcz przeciwnie. Chłopiec w tym co codzienne, czasem nawet monotonne odnajduje odrobinę szczęścia, ucząc nas, że pomimo wszystko my również zawsze powinniśmy patrzeć w jasną stronę życia. Doceniać, że żyjemy i przyjmować ten dar razem z jego pozytywnym i negatywnym wydźwiękiem.
"Oskar i Pani Róża" w wielu czytelnikach budzi zachwyt, nostalgię, zmusza do przemyśleń o naturze egzystencjalnej. Nie jest przesadą napisać, że książka jest niezwykle poruszająca, zapada w pamięć i zapisuje się w sercach. Czasem jednak wydaje się zbyt prosta, troszeczkę naiwna, ale może to właśnie świadczy o jej sukcesie. W moim odczuciu może nie do końca jest arcydziełem, jednak z pewnością należy jej się zaszczytne miejsce w gronie literackich perełek
.
piątek, 15 marca 2013
Pianista - Władysław Szpilman
Od
momentu ukazania się wydania niemieckiego w roku 1998 książka Szpilmana stała
się światowym wydarzeniem. Została przetłumaczona na osiem języków, miała
entuzjastyczne recenzje w wielu opiniotwórczych pismach na świecie.
Pisane
na gorąco wspomnienia młodego pianisty z warszawskiego getta są fascynującym,
choć straszliwym zapisem sześciu lat zwycięskiej walki ze stałym zagrożeniem
śmiercią. Autor plastycznie odmalowuje pierwsze, stosunkowo "normalne"
miesiące wojny, i rosnącą grozę osaczenia, zamknięcia, głodu i strachu.
Pokazuje zwykłe ludzkie pragnienie spokoju i bestialstwo, tchórzliwość i
odważną wielkoduszność.
Wbrew
obowiązującym stereotypom, poszczególne cechy nie są przypisane do narodowości:
są i dobrzy Niemcy, i gotowi nieść Żydom pomoc Polacy, i współpracujący z
nazistami Żydzi. Ponad podziałami jest również umiłowanie muzyki, która - w
sensie dosłownym - kilkakrotnie uratowała Szpilmanowi życie.
Roman
Polański od dawna zamierzał zrobić film o Holocauście. Wspomnienia Szpilmana
okazały się materiałem, na jaki czekał.
Płyta:
Muzyka odegrała szczególną rolę w ocaleniu Władysława Szpilmana. Nokturn
cis-moll Chopina, a także pozostałe prezentowane tu utwory, często wykonywane
były przez niego na koncertach w Getcie Warszawskim. Płyta ta stanowi unikalną
dokumentację życia kulturalnego podczas okupacji. Nagrania pochodzą z lat
1946-1963. (opis wydawcy)
***
Pamiętnik
Władysława Szpilmana jest obrazem doświadczeń i przeżyć z okresu hitlerowskiej
wojny i okupacji, który został zaprezentowany z perspektywy zasymilowanego
polskiego Żyda. Przeżycia z okresu II wojny światowej na trwałe zapisały się w
świadomości Szpilmana. Wspomnienia pianisty to przede wszystkim świadectwo
dramatycznych, czasem wręcz niewiarygodnych doświadczeń w okupowanej Polsce.
Ukazany w nich został proces radzenia sobie z niemieckimi zbrodniami i
przystosowywania się do niezwykle ciężkich i trudnych warunków życia. Jest to
obraz niewyobrażalnych, trudnych przeżyć, których przebieg muzyk nakreślił w
niezwykle wiarygodny sposób. Posługując się ubogimi środkami artystycznymi i
pisząc językiem rzetelnym, prostym, Szpilman potrafił w pełni oddać wojenną
atmosferę pełną lęków o życie swoje i najbliższych, obaw i strachu.
Wśród
tak obszernie opisanego i tyle razy podejmowanego tematu, nie jest to jednak
jedna z wielu pozycji, która nie wyróżnia się na tle innych. Niekonwencjonalne
jest bowiem, że Zagłada i martylologia nie są ukazane jako zjawiska, których
nie da się porównać z jakimkolwiek innym wydarzeniem. We wspomnieniach nie ma
także ukazanych żadnych żydowskich obrzędów ani zwyczajów. Muzyk skupia się
przede wszystkim na przedstawieniu świadectwa wojennej rzeczywistości nie
pozwalając sobie na jakikolwiek komentarz. Dlatego też opisując los Żydów
zgromadzonych w getcie warszawskim, kompozytor przedstawia straszliwe, prymitywne,
czasem nawet zwierzęce warunki bytowania tysięcy ludzi, dystansując się zarazem
od ukazywania tych zjawisk z perspektywy ofiar Szoah. Najważniejsze jest
spisanie wydarzeń z lat niemieckiej okupacji ukazanych rzetelnie i obiektywnie.
Przedstawiając obraz dzielnicy zamkniętej, daje pianista opisy straszliwej
nędzy, brudu i ciasnoty, a także wielu sytuacji unaoczniających walkę o
przetrwanie, jaką mieszkańcy getta toczyli między sobą, wykradając pożywienie,
a częściej po prostu wyrywając je z rąk przechodzących osób.
Podobnie
muzyk czyni opisując czas spędzony już po aryjskiej stronie Warszawy. Pianista
pisze o swoim położeniu, a także o tym, jak wiele razy będąc bliskim śmierci
niemalże cudem jej uniknął. Będąc zmuszonym do wielomiesięcznego ukrywania się,
Szpilman ukazuje życie pod gruzami stolicy wyniszczonej przez powstanie
warszawskie, gdzie każde wyjście poza obręb kryjówki wiązało się z wielkim
niebezpieczeństwem i groziło niemalże pewną śmiercią.
Ponadto
na kartach swojego pamiętnika Szpilman ukazuje niezwykły stosunek do muzyki,
która przez cały czas trwania okupacji, a także po wojnie pełniła w jego życiu
istotną rolę. To właśnie dzięki zarobkom z występów w kawiarniach Żyd
utrzymywał całą swoją rodzinę. Muzyka, jak również wszelkie jej przejawy
towarzyszyły mu każdego dnia, stając się dla niego bezpiecznym azylem, który
przynosił chwile zapomnienia o wojennej, okrutnej rzeczywistości. Wielokrotnie
była ona ocaleniem od Zagłady, przedłużając życie pianisty, zarówno w wymiarze
biologicznym, jak i duchowym.
Nie
można również pominąć faktu, że ciekawym uzupełnieniem "Pianisty" są
fragmenty dzienników prowadzonych przez kapitana Wilma Hosenfelda. Dowodzą one,
że niemieckie społeczeństwo wiedziało o zbrodniach hitlerowskich. Zarówno
zwykli obywatele, jak i żołnierze Wehrmachtu byli świadomi brutalnych czynów
popełnianych na Wschodzie, czyli zakładania obozów koncentracyjnych i mordów na
ludności cywilnej. Znali także prawdę o zagładzie Żydów. Z lektury dzienników
wynika także jeszcze jeden istotny fakt: otóż wyłania się z nich postać tak
zwanego „dobrego Niemca”, tym samym łamiąc stereotyp, że w czasie II wojny
światowej każdy obywatel III Rzeszy był hitlerowcem czy esesmanem. Pomimo że w
Pianiście kapitan Hosenfeld odegrał zaledwie epizodyczną rolę, tak naprawdę
staje się drugim bohaterem tych wspomnień, bowiem w znamienny sposób zapisał
się w życiu Szpilmana.
Dla
osób zaznajomionych z tematyką Zagłady "Pianista" jest niewątpliwie
ciekawym uzupełnieniem zgromadzonej już wiedzy. Dla czytelników, którzy dopiero
zagłębiają się w ową tematykę, "Pianista" z pewnością będzie stanowić
ciekawą lekturę, a przede wszystkim źródło cennych informacji. Bez wątpienia
powinien stać się obowiązkową pozycją dla każdego z nas.
czwartek, 14 marca 2013
Współczesne książki dla młodzieży
Przeglądam od czasu do czasu nowości wydawnicze skierowane do młodzieży i dziwi mnie, że większość z nich to przede wszystkim "paranormal romance" lub fantastyka. Wiadomo wydawnictwa kierują się odwieczną zasadą popytu i podażu. Oczywiście wszystko można uznać również za kwestię gustu, ale zastanawiam się co się stało ze "starymi, dobrymi klasykami". Wystarczy wspomnieć serię o Ani Shirley, Panu Samochodziku czy słynną niegdyś "Jeżycjadę". Czy te książki już bezpowrotnie odeszły do lamusa, a ich wartość całkowicie odejdzie w zapomnienie? Oczywiście zgodzę się ze zdaniem, że komuś nie odpowiada ich tematyka i tym samym nie są wystarczająco interesujące, by po nie sięgnąć. Owszem - to jestem w stanie zrozumieć. Dziwi mnie jednak i zarazem niepokoi rozpowszechniające się coraz szerzej zjawisko patrzenia na te książki z wyższością, a przecież połowa osób, które je krytykuje nigdy nawet nie miała ich w ręku. Może dzieje się tak za sprawą współczesnej mody w myśl, której to, co nie jest fantastyką nie zasługuję na dłuższą uwagę? Przeciętny Polak czyta niewiele. Z kolei rzeczywisty czytelnik to taki, który sięga po około 7 książek rocznie. Nie ważne zatem co, istotne, by czytać... Mi jednak nie daje spokoju pytanie: liczy się jedynie ilość czy również jakość czytanych książek? W dobie e-maili, smsów, gier komputerowych itp., sukcesem wydaje się już same sięgnięcie po książkę. Ważne jest jednak przecież, by poprzez literaturę poszerzać wiedzę i kształtować światopogląd. I wielkim uproszczeniem jest twierdzenie, że lepiej czytać cokolwiek niż wcale tego nie robić. Ja przede wszystkim uważam, że jeżeli chcemy mieć szeroki pogląd na literaturę, to powinniśmy dobierać książki tak, by móc wyrobić sobie opinie na większość gatunków. Chyba, że chcemy być mistrzami jednego gatunku. Warto zatem od czasu do czasu sięgnąć po coś zgoła odbiegającego od naszej ulubionej tematyki. Kto wie - może czeka nas miłe rozczarowanie?
niedziela, 3 marca 2013
Lala - Jacek Dehnel
Dziś moja pierwsza recenzja. Zacznę od książki, która budzi we mnie sentyment.
Jest rok 1919. W Kielcach
przychodzi na świat dziewczynka. Roztargniona rodzina przez pięć lat nie może się zebrać, aby nadać jej imię.
Mówią o niej „Lalka”, „Laleczka”, „Lalunia”. W końcu rodzice wywiązują się ze swojego obowiązku,
jednak dziewczynka na zawsze już pozostaje Lalą.W powieści Jacka Dehnela imię
bohaterki nabiera jednak dodatkowych znaczeń. Z jednej strony jest wyrazem
czułości, jaką przez całe życie otaczana była przez bliskich, z drugiej zaś
metaforą jej starczego bezwładu i zdziecinnienia, powolnego zapadania w
letarg, którego jesteśmy świadkami w ostatniej części utworu. Rozpięta
pomiędzy tradycją rodzinnej sagi, biografii, powieści o dojrzewaniu i
wywiadu-rzeki, „Lala” jest
historią kobiety, która wbrew temu, co nieustannie powtarzała, zawsze miała
więcej rozumu niż szczęścia. Dzięki temu udało jej się dokonać rzadkiej
sztuki – przeżyła bezpiecznie i względnie pogodnie najokrutniejsze chyba stulecie
w historii Europy. Perspektywa wkraczającego w dorosłość wnuka, z której
śledzimy dawne i obecne losy bohaterki, dodaje książce specyficznego uroku. (opis wydawcy)
***
Lala Jacka Dehnela, stylizowana na
powieść "mówioną", należy do kręgu literatury przedstawiającej dzieje
wielopokoleniowej rodziny, a zwłaszcza losy tytułowej bohaterki. Lala, czyli Helena Bielecka,
jest babką poety urodzoną w Kielcach w rodzinie, która w bardzo dużym stopniu
została ukształtowana przez zawiłości wschodniej i środkowej Europy na
przełomie XIX i XX wieku. Życie babki jest niezwykle barwne, czasem wręcz
przepełnione zdumiewającymi zdarzeniami. Helena Bielecka bowiem to kobieta
silna, pełna wdzięku i o niebanalnej urodzie. Dzięki niej powieść staje
się anegdotycznie opowiedzianą przez
tytułową bohaterkę sagą rodzinną. Dzięki jej wyraźnemu talentowi owe historie
skrzą się dowcipem, zaskakującą pointą i niebywałym darem przyciągania
słuchaczy. Taka też jest biografia Heleny Bienieckiej, kobiety wykształconej,
dumnej, charyzmatycznej, a przede wszystkim silnej i niezwykle zaradnej.
Kobiety, której zmierzch naznaczony został powolnym odchodzeniem zarówno osoby
nieprzeciętnej, jak i wspomnień, które budują pamięć o niej samej i o
minionej przeszłości. Dlatego też w powieści Lalę poznajemy również
jako kobietę schorowaną, która z każdym dniem zdaje się coraz więcej zapominać
ze swojego życia i historii, którymi przez tyle lat raczyła resztę
rodziny. Zderzenie młodości ze starością
tytułowej bohaterki stanowi w powieści interesujący kontrast.
Osobne miejsce w powieści zajmuje
Lisów - rodzinny dworek znajdujący się na Kielecczyźnie. W pamięci babci, a
nade wszystko w historii rodziny przybiera on szczególną postać. Jest dla nich
sercem rodu, przestrzenią, która stanowiła bezpieczny azyl od wszelkich
zawiłości historycznych i życiowych. I może wydać się to dosyć niewiarygodne,
ale wojna jakby zdawała się omijać Lisów szerokim łukiem. Narrator ukazuje
magię rodzinnego dworku tworząc jego familijny mit. Rodzinna posiadłość jest
prywatną arkadią, a także krainą przynoszącą szczęście i radość jego
mieszkańcom. Nieodzownie wpisana jest w dzieje rodu zajmując w nich szczególnie
ważne i przede wszystkim sentymentalne miejsce.
Ciekawym zabiegiem w powieści
jest fakt, że biografia Heleny Bieleckiej w pewnym momencie przekształca się w
autobiografię Jacka. Dlatego też jest to również powieść, w której Jacek
pokusił się o przedstawienie własnej osoby. Równocześnie z autobiografizmem
opartym przede wszystkim na pokrywaniu się tożsamości autora, narratora i
bohatera współgra wizerunek Dehnela. Ekstrawagancki wygląd pisarza, a także
jego niekonwencjonalny sposób bycia niewątpliwie wpływa na odbiór powieści.
Wizerunek staroświeckiego pisarza-erudyty wynikający z powieści podtrzymany się
także w realnej rzeczywistości.
Czytelnik
jednak może mieć pewne problemy z odbiorem książki i całkowitym zrozumieniem
zawiłej fabuły ze względu na brak chronologiczności. Wątki
niejednokrotnie nie mają powiązania z następnymi, a zaczęte historie kończą się
wiele stron dalej. Często prezentowane zdarzenia przedstawiane są w odmienny
sposób lub wręcz wykluczają się. Prowadzi to do tego, że nie wszystkie
relacjonowane przez babcie historie są wiarygodne, a prawda faktograficzna jest
zepchnięta na dalszy plan. Nie ona jest bowiem najważniejsza w powieści.
Najistotniejszy jest proces przekazywania historii, sposób jej prezentacji i
mechanizmy pozyskiwania uważnych słuchaczy. Z tego właśnie względu Lala
stylizowana jest na gawędę szlachecką. Mówiony charakter tekstu uderza już od
początkowych stron.
Na uwagę zasługuję ponadto fakt,
że Lala nie jest wprawdzie debiutem literackim
Dehnela, jest jednak jego pierwszą powieścią. Uznanie dojrzałości tekstu i
talentu literackiego jego autora jest tym większe, że został on stworzony przez
pisarza młodego, który nie przekroczył jeszcze trzydziestu lat.
Lala to ciepło napisana powieść, którą
czyta się z uśmiechem na twarzy. Należy jednak pamiętać, że w przypadku Lali nie sama treść jest najważniejsza,
bowiem niejednokrotnie schodzi ona dalszy plan. Wskrzeszając dawne lata i
czyniąc bohaterką powieści osobę, która stopniowo gaśnie, Jacek oddaje hołd
swojej babce składając wyrazy podziękowania za obecność jej postaci w jego
życiu i tym samym ocalając ją od zapomnienia. Książka z całą pewnością
zasługuję na uwagę.
sobota, 2 marca 2013
Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych"
Nie wielu z nas wie, że wczoraj
obchodziliśmy dzień upamiętniający tak zwanych "żołnierzy wyklętych".
Nic dziwnego, jest to bowiem zaledwie jego druga rocznica. Warto jednak
podkreślić, że nie ważne ile lat liczy święto, istotne jest natomiast, żeby
nieprzerwanie kultywować pamięć o bohaterach, gdyż... ponieważ żyli prawem wilka, historia głucho
o nich milczy. W tym miejscu warto się zapoznać z twórczością
literacką podnoszącą temat "żołnierzy wyklętych". Literatura, w
szczególności poezja składa wobec nich piękne hołdy. Moim ulubionym utworem są
cytowane wyżej "Wilki" Zbigniewa Herberta:
Wilki
Ponieważ żyli
prawem wilka
historia o nich
głucho milczy
pozostał po nich w
kopnym śniegu
żółtawy mocz i ten
ślad wilczy
szybciej niż w
plecy strzał zdradziecki
trafiła serce
mściwa rozpacz
pili samogon jedli
nędzę
tak się starali
losom sprostać
już nie zostanie
agronomem
"Ciemny"
a "Świt" - księgowym
"Marusia"
- matką "Grom" - poetą
posiwia śnieg ich
młode głowy
nie opłakała ich
Elektra
nie pogrzebała
Antygona
i będą tak przez
całą wieczność
w głębokim śniegu
wiecznie konać
przegrali dom swój
w białym borze
kędy zawiewa sypki
śnieg
nie nam żałować -
gryzipiórkom -
i gładzić ich
zmierzwioną sierść
ponieważ żyli
prawem wilka
historia o nich
głucho milczy
został na zawsze w
dobrym śniegu
żółtawy mocz i ten trop wilczy
Subskrybuj:
Posty (Atom)